Wpisy archiwalne w kategorii

góry

Dystans całkowity:5275.45 km (w terenie 1225.00 km; 23.22%)
Czas w ruchu:291:14
Średnia prędkość:18.11 km/h
Maksymalna prędkość:71.31 km/h
Suma podjazdów:76125 m
Maks. tętno maksymalne:219 (104 %)
Maks. tętno średnie:170 (80 %)
Suma kalorii:279673 kcal
Liczba aktywności:78
Średnio na aktywność:67.63 km i 3h 44m
Więcej statystyk

Góry Stołowe i Orlickie

Niedziela, 22 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria góry
Pierwszy dzień wyjazdu w piękne okolice częściowo już wcześniej rozjeżdżone. Na dworze upał temp powyżej 30 stopni, jedynie wiatr dawał ukojenie.

Założeniem imprezy było jak najwięcej jazdy w terenie plus dojazdowe asfalty.

Znalazłem w sieci ładny hdr (Szczeliniec Wielki):

Radunia

Sobota, 14 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria góry
Miała być w komplecie jeszcze Ślęża, ale kolegę pokonała kontuzja kolana. Objazd gozdnicy, podjazd pod schronisko "pod wieżycą", następnie na tąpadła i na radunię. Bardzo lubię trasę przez wzg oleszeńskie. W nocy przeszła potężna burza, było bardzo ślisko. Mokre kamienie i trawa wraz z moim dancing ralphem na tyle to niezbyt dobre połączenie:)
W drodze powrotnej nogi podawały i jechało się bardzo dobrze. Średnia na asfalcie w dordze powrotnej do granic wrocłwaia wyniosła 30 km/h.


Dlaczego takiej muzyki teraz już nie ma?
.

Kryptonim Kotlina

Niedziela, 1 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria góry
Wyjazd w Kotlinę Kłodzką. Oprócz mojej skromnej osoby z FR.org pojawił się jeszcze jeden kolega. Pogoda przez cały dzień była idealna, nie za zimno i nie za ciepło, nie liczac postoju w Bystrzycy Kłodzkiej.

Start z Kłodzka, dojazd do Złotego Stoku przez przełęcz Kłodzką. Droga do przełęczy jest remontowana, ruch fragmentami puszczany jest wahadłowo - 4 jak nie 5 razy czekaliśmy na światałach. Zjazd z przełęczy bardzo przyjemny nowiutkim asfaltem. Bez postoju mijamy Złoty Stok i podjeżdżamy bardzo dziurawym asfaltem na przełęcz Jaworową. Na szczycie oprócz parkingu z wiatą odpoczynkową nie ma żadnej informacji o wysokości, czy mapy. Zjazd do Lądka Zdroju w większości świeżo remontowaną drogą. Postój na rynku i zakup płynów, bardzo lubię to miasto. Podjazd na przełęcz Puchaczówkę zajął nam łącznie godzinę. Z przełęczy wspinaczka starym asfaltem do centrum nadawczego na Czarnej Górze. Był jeden konkretny odcinek o nachyleniu 14%. Odwiedziliśmy również żmijową polanę w okolicy której spotkaliśmy downhilowców zjeżdżających najtrudniejszą podobno trasą dh w Polsce. Zjazd z puchaczówki wynagradzał trudy podjazdów tym bardziej, że niedawno zakończył się remont drogi z Bystrzycy przez Idzików.
Spodziewałem się gorszej dyspozycji na podjazdach, a jechało mi się dobrze.
W tym roku napewno wrócę jeszczę w kotlinę.

Ratusz w Lądku © argusiol


Kotlina Kłodzka z przełeczy Puchaczówka © argusiol


W dole sienna i wyciąg, widok z czarnej góry © argusiol

Ślęża

Sobota, 26 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria góry
W dziesiejszym wyjaździe na ślężę (wjątkowo nie lubię tego pagórka) brało udział 8! osób - więcej niż na ustawkach z FR.org... Dodatkowo przez chwilę toważyszyły nam 2 osoby, czyli razem 10.
Z FR.org oprócz mnie byli 3 koledzy, a więc byliśmy w większości. Dodatkowo były 2 panny, w tym jedna na (semi)slickach tak na oko 1,4 na meridzie MTB z RS Pike'm ustawionym na max skok nawet na podjeździe! Tempo było przyzwoite, średnia do z wro do sobótki wyniosła 26,4.
Mimo pewnych głosów, aby z tąpadła żółtym atakować szczyt ze strony osoby na slickach (najgorsza z możliwych opcji), wybraliśmy choć niejednogłośnie dojazd traktem bolka do polany z dębęm, a następnie na szczyt. Ja osobiście byłem za trochę ambitniejszą trasą przez wieżycę i dalej drogą piotra włosta, ale wybrano łatwiejszy wariant. Podjazd żółtym uciążliwy, ale całość podjechałem, nie pokona mnie jakaś tam ślęża. Na szczycie jak zwykle dużo ludzi, choć na zjeździe w miarę luźno. Powrót do wro identyczną trasą jak przyjazd, tzn przez pustków żurawski, ręków i nasławice.
Próbowano mi wmówić, że odcinek z tąpadła do polany z dębem jest o wiele krótszy od tego od polany z dębem na szczyt. Sprawdziłem na mapie: 1,5 km kontra 1,5 km z dokładnością do 100 m. Chciałem uniknąc tego pierwszego ze względu na fatalny podjazd - naszczęście grupa dała się przekonać, choć nie wszyscy. Jeśli jeździ się na oponach szosowych można sobie popodjeżdżać na tąpadła, ale nie pchać się na szczyt ślęży - szczególnie żółtym, gdzie prawie cały czas przy takich oponach trzeba prowadzić rower.

Na tąpadła, konkretnie na polance z ławkami grill urządzała sobie grupa rozśpiewanych emerytów, musieli być nieźle %, bo w kółko śpiewali ten sam tekst:
Zabrałeś serce moje
Zabrałaś moje sny
I tylko zostawiłeś
Te łzy gorące łzy

Sentymentalny masyw Ślęży – Radunia.

Sobota, 28 listopada 2009 · Komentarze(0)
Kategoria góry
Czuję sentyment do rejonu Ślęży, przypomina mi dzieciństwo i m.in. moją pierwszą poważniejszą glebę na czarnym szlaku w drodze na szczyt. Miałem wtedy 4, a może 5 lat. Pogoda była identyczna jak dzisiaj, późna jesień, szaro, pełno liści i śliskie kamienie. Pamiętam, że byłem grubo ubrany. W pewnym momencie wędrówki zonk, potknąłem się i głową wprost na wystający kamień. Guz i siniec na czole był przeogromny, do tego wstrząs mózgu. Co działo się do powrocie do domu, prawdziwa komedia – babcia do mojej mamy :”tobie dziecka nie można powierzyć…, jesteś nieodpowiedzialna…” itd. itd.

Co do wyjazdu to zbiórka 6.20 na Głównym, podejrzewałem wyjazd na Ślężę, ale nie w obie strony rowerem. Następnie night ride przez miasto, o 6.40 było jeszcze zupełnie ciemno. Dojazd do przemiłowa, jakąś dziwnie skomplikowaną trasą:
wro – biestrzyków – suchy dwór – rzeplin – szukalice – galowice – wilczków – kobierzyce – królikowice – pustków żurawski – solna – ręków – nasławice – świątniki – księgnice małe – przemiłów.
Na trasie zaginęły, tzn zostały 2 dziewczyny, oraz 1 chłopak (w dżinsach…). Tempo miejscami było naprawdę fajne. Następnie niebieskim szlakiem na Radunię i zjazd na tąpadła. Tutaj podział grupy, część z prowadzącym ruszyła na szczyt Ślęży, inni na pociąg, ja do wrocławia. W ogóle towarzystwo było jakieś dziś wyjątkowo niechętne, do jazdy oczywiście. Do wrocławia eskortowałem nieznającą trasy dziewczynę z votum teamu. Trasa oczywiście standardowa i ulubiona z jazd szosowych przez gniechowice, małuszów, biskupice, mokronos. Tradycyjnie już kryzys po minięciu autostrady, ale od węzła cesarzowice wiatr w żagle (bo to już prawie wro). Okazało się że dziewczyna z votum teamu, mieszka również na grunwaldzkim 100 m ode mnie. Dziwne, bo mniej więcej znam okolicznych bikerów, a jej nigdy nie widziałem. Na kogoś w koszulce votum teamu na pewno bym zwrócił uwagę.

Podsumowując, wyraźnie czuję gorszą dyspozycję, niż w lecie. Ale czego tu wymagać, jeśli się jeździ raz w tygodniu, a nie codziennie w ciągu przez 3 miesiące.
Na koniec chcę podsumować nowe siodełko: po kilku różnych trasach, mogę powiedzieć że przez pierwszą godzinę jazdy jest super – nie czuć, że się na nim siedzi, później wiadomo komfort spada. Na dłuższych trasach, w terenie daje radę, ale na szosie nie jest za fajnie. Do tej pory po jeździe mam „znieczuloną” pewną część ciała i nie jest to bynajmniej pupa. Może twardsza wkładka w spodenkach na szosę coś pomoże.

Zrobiłem jedną fotkę pod szczytem Raduni, jakość mizerna, ale przynajmniej jest.


Profil trasy:


Ależ się rozpisałem, a to dlatego, że nie chce mi się ruszyć z przed kompa.
Już za 7 dni Mini Nocna Masakra, czyli super atmosfera, noc, świecący księżyc i wilki.
^

Masyw Ślęży i Raduni

Niedziela, 25 października 2009 · Komentarze(0)
Kategoria góry
Kolejny wyjazd w ramach rowerów górskich.
Start o 6.15 na dworcu pkp. Pociągiem do Mietkowa, a z tamtąd szybki dojazd asfaltem do Sobótki. Kilka minut po 7 rano w powietrzu unosiła się mgła przez którą prześwitywało poranne, jesienne słońce - piękny widok. Na początek wjechaliśmy na Wieżycę. Następnie ostro pod górę, żeby zaraz po tym zjechać do Strzegomian, z tamtąd asfaltem do Będkowic. Powrót w teren i dojazd w okolice przełęczy tąpadła. Na szczyt nie wjażdżaliśmy bo według prowadzącego p. Porosia "leży tam śnieg"...bez komentarza. Dobrze znaną mi trasą zdobyliśmy pobliską Radunię. Zjazd niebieskim szlakiem przez wzgórza olszańskie. Na sam koniec, na wysokości Przemiłowa wraz z kilkoma kolegami nieco zabładziliśmy, tzn niebieski szlak przestał być oznakowany, przynajmniej nie było widać oznaczeń. Prowadzący nie był łaskaw odebrać telefonu, mimo kilku prób dodzwonienia się. Zdecydowaliśmy się dojechać asfaltem do Sobótki, gdzie pod sklepem spotkaliśmy grupę. Większość osób wracała do wrocławia rowerem, jednak jak słyszałem wybrali wraz z prowadzącym trasę przez nasławice, ręków itd. której nie lubię. Ruszyłem więc sam swoją trasą przez rogów sobócki [najlepsze espresso na dolnym śląsku], biskupice podgórne, mokronos. Mimo sporego przewyższenia w nogach jechało mi się wyjątkowo dobrze, trzymałem około 30 km/h. Dopiero za autostradą wiatr w twarz mnie spowolnił.
Wyjątkowo dużo było dziś awarii. Dętek poszło chyba 5, a zerwanych łańcuchów około 4. Na szlakach dużo opadłych liści, a co najgosze mokro. Było bardzo ślisko. Dwa razy Nobby Nic'ki uratowały mnie przed glebą, raz niestety nie dały rady. Na zjeździe hamując ostro przodem i tyłem, przednie koło postawiło mi w poprzek - nie ma szans musiał być tam jakiś kamień. Może gdybmym lżej hamował nic by się nie stało. Przeleciałem przez kierownicę, wstałem i pojechałem dalej.
Na koniec dodam, że wyjatkowo dużo było odcinków, gdzie trzeba było prowadzić rower, więcej niż w przesiece i karpaczu. Niektórzy żartowali, że to nie rowery, tylko turystyka górska.

profil samej trasy, bez odcinka do wrocławia:

Przesieka, Karpacz

Niedziela, 11 października 2009 · Komentarze(1)
Kategoria góry
Kolejny dzień wyjazdu w ramach kursu rowery górskie.
Najpierw trasa po okolicach Przesieki zachaczając o Karpacz, później zjazd asfaltem do Jeleniej Góry na pociąg. Na szczęście była możliwość zostawienia plecaków w pokojach, więc na trasę ruszylśmy bez zbędnego obciążenia.
Trasa będąca dla mnie kwintesencją kolarstwa górskiego, szutrowe zajzdy, podjazdy pełne korzeni i oczywiście bardzo kamieniste zjazdy, nie obyło się również bez porządnej ilości błota i stromych asfaltów. Pod koniec miałem problemy z wpięciem się w spd z powodu błota oklejającego bloki. Myślełem, że asfalt nie może być bardziej stromy, niż ten na podjeździe pod orła (23%), jednak myliłem się. W przesiece i karpaczu na bocznych drogach nachylenie było powyżej 25% ! - oczywiście nie dałem rady podjechać.
profil trasy:

Trasę mogę podsumować tak: kamienie, większe kamienie i jeszcze raz kamienie.
Muszę przyznać, że przez te 2 dni poprawiłem swoją technikę jazdy w trudnym terenie i gdyby nie grupa, to niektórych zjazdów napewno bym nie zjechał, tylko prowadził.
Zjazd do Jeleniej Góry z Przeieski prowadził fajnymi serpentynami, niestety kropił deszcz i było ślisko, więc trzeba było uważać i hamować.
Na dworcu pełno ludzi czekacjących na pociąg do wrocławia. Pociąg oczywiście ze szklarskiej miał tylko 3 wagony, na szczęście podczepili dodatkowy wagon, do którego się zapakowaliśmy. Jeden przedział zajmowały same rowery.

Madzia razem z Cube'm w nieprzyzwoitej pozycji:

Maraton Ducha Gór - Szklarska Poręba

Sobota, 10 października 2009 · Komentarze(0)
Kategoria góry
Wyjazd w ramach kursu rowery górskie. Z trudem zmieściliśmy się w 16 osób do pociągu, który składał się tylko z 3 wagonów. Przedsionki i przejścia pomiędzy wagonami były zawalone rowerami. Niektórzy ludzie nawet komentowali co sądzą o takiej ilości rowerów. Pociąg dojechał do Szklarskiej Poręby Górnej 45 minut spóźniony. Szybko przemieściliśmy się na miejsce startu maratonu - dolną stację wyciągu na Szrenicę.
Trasa maratonu bardzo mi się podobała.
Najniższy punkt: 430 m n.p.m.
Najwyższy punkt: 860 m n.p.m.

Było kilka ciekawych fragmentów, w tym jeden kamienisty singiel, kilka szutrowych zjazdów też w miarę kamienistych i oczywiście podjazdy, zarówno łagodne jak i strome. Na trasie nie było tłoku, jak to zwykle bywa na innych maratonach, co pozwalało w pełni skupić się na jeździe i podziwianiu terenu.
Po przejechaniu trasy mocno się rozpadało, więc czekając na resztę osób z grupy siedliśmy w knajpie będącej bazą maratonu. Po 1,5 godzinie oczekiwania i telefonicznym zapewnieniu, że dziewczyny cały czas jadą, prowadzący się zdenerwował i ruszyliśmy z powrotem trasą maratonu w stronę przesieki. Po chwili spotkaliśmy jedyne w naszej grupie 2 dziewczyny, które były już mocno zmęczone. Jedna rzuciła rowerem mówiąc, że ma dość. Z mojej strony pełen szacunek za przejechanie trasy. W końcu zdecydowały się na zjazd do asfaltu i pociąg do Wro.
Myśmy ruszyli drogą pod reglami w stronę przesieki. Cały czas padał deszcz, w pewnym momencie ktoś złapał kapcia i baliśmy się, że przed wieczorem nie dojedziemy. Jakoś się udało.
Podsumowując trasy to w większości techniczne kamieniste zjazdy i podjazdy. Dawno nie jeździłem w tak techniocznym i ciekawym terenie.
Na koniec zobaczyliśmy wodospad Podgórnej.
Po dojeździe do ośrodka była możliwość umycia mocno zabłoconych rowerów i oczywiście objad. Okazało się, że dziewczyny z jednym kolegą, który został na mecie maratonu dojechały asfaltem.
Bardzo mnie ucieszyła możliwośc trzymania rowerów w pokojach. Madzia mogła spać niedaleko mnie.

Bardo śląskie, trasa bike maratonu i nie tylko

Niedziela, 20 września 2009 · Komentarze(0)
Kategoria góry
Zgodnie z coroczną tradycją itd, przyszła pora na Bardo.
Lasy są bogactwem tego terenu, do tego dochodzą szutrówki o różnym nachyleniu i piękne widoki. Jesień jest już tu wyraźnie widoczna, nie to co we Wrocławiu. Ludzi na szlakach wogóle nie widać, dopiero od urwiska.


Przełęcz Łaszczowa

Świetne miejsce na odpoczynek

Eleganckie zjazdy

Ślęża terenowo

Niedziela, 23 sierpnia 2009 · Komentarze(8)
Kategoria góry
Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio byłem na Ślęży. Pełno turystów na szlakach. Trasy wokoło Ślęży w większości kamieniste lub błotniste. Właściwy podjazd straszliwie kamienisty, ostatnio obiło mi się o uszy, że nawieźli tam pełno kamieni i potwierdziło się to. Wręcz nie szło jechać, tragedia. Nachylenie nie jest zbyt wysokie, ale kamienie wielkości pięści mocno utrudniają jazdę. Albo przednie koło się uślizguje, albo tył boksuje. Na szczęście prowadziłem tylko króciutki kawałek. Wszyscy ludzie chodzą bokiem i rozdeptują Ślężański Park Krajobrazowy, bo po tych kamieniach nie idzie nawet chodzić. To jest Polska właśnie, w czechach byłby asfalt lub elegancki szuter. Na szczycie pełno ludzi, w tym najwięcej młodzieży spożywającej browary. Zjazd z powodu kamieni bardzo nie fajny, zero przyjemności, tylko ogień w rękach. Następnie wjechałem jeszcze na Radunię, aby mieć komplecik.

ślęża © argusiol

nie tak dalekie jezioro mietkowskie:


maszt telewizyjny © argusiol

orientacyjna trasa, jechałem na podstawie tego śladu:


profil trasy: