Po 17 przeszła porządna ulewa, całkowicie zmokłem wracając z zajęć. Jak trochę przeschło po 19 wyszedłem na rower. Mało osób na rowerach - zapewne myśleli, że są kałuże, a nie było. Od zawsze twierdzę, że wilgotny [nie mokry] asfalt i szuter ma o wiele lepszą trakcję od suchego i znowu się to potwierdza. Końcówka trasy mocno pod wiatr, nie odpuściłem i trzymałem stałą prędkość. Skróciłem trochę trasę, bo zaczęło padać, a bałem się że zacznie lać jak wcześniej.
W celu zakupu opony treningowej - oczywiście Kenda. Obskoczyłem 3 rwerowe-nigdzie nie mieli, już miałem wracać ale myślę podjadę jeszcze na Olszewskiego i to był strzał w dziesiątkę. Dawno nie jeździełem przez miasto w godzinach szczytu i powiem: koszmar! Gorąco, korki, światła, przechodnie, baby z psami...
Rędzin - prawdziwa perła terenów rekreacyjnych wrocławia. Jak zwykle sprincik osobowicką i żużlowców, moją ulubioną ulicą we wrocławiu. Dużo ludzi piknikujących, a co innego robić przy takiej pogodzie.
Zajęcia skończyłem o 18.35, o 19.00 już siedziałem na rowerze:) Bardzo dobrze mi się jechało, dni przerwy robią swoje. Mam w zwyczaju jadąc traskę standardową patrzyć gdzie dojechałem po 1 godzinie kręcenia. Dziś pobiłem rekord, nawet specjalnie sprawdziłem w danych z poprzednich lat [biorąc pod uwagę opony terenowe], bo nie przypominałem sobie abym tak daleko zajechał. Średnia nie jest oszałamiająca, ale należy wziąść pod uwagę, że przejeżdżam 10 przejść dla pieszych przed którymi zwykle muszę stanąć i 2 kładki.
Na koniec dawna stacja zakrzów kotowice, obecnie kotowice. Panuje tu idealna cisza i spokój. Co parę godzin przejedzie tylko pociąg, aż chciało się siąść na chwilę na peronie... ale trzeba było wracać.
Miało być więcej km, ale zapowiadali od paru dni deszcz, dzisiaj non stop trąbili o deszczu, jak zaczęło kropić zawróciłem - szkoda bo tylko kropiło. Wiatr nie powiem dość porządny, miałem momentami problemy żeby utrzymać się na rowerze, nie mówiąc o jeździe prosto. Dobrze, że wziąłem ze sobą rękawki - założyłem w drodze powrotnej, bo było zimnawo. Jak rędzin to moja ulubiona ulica we wrocławiu - żużlowców, zawsze sprincik na ekstra asfalcie. W drodze powrotnej zahaczyłem o stadion, a tam trening przed meczem z częstochową. W niedziele mecz.
Zajęcia skończyłem 20 po 6, a o 7 już jechałem rowerem. Podczas jazdy minąłem masę znajomych osób, szok. Tyle to nie spotykam nawet w pełni sezonu, a co dopiero w środku tygodnia. Widać jeżdżą ci, co im zależy.
Kto nie był niech żałuje, tempo może nie było ślimacze, ale na pewno rekreacyjne. W słońcu – pełnia lata, oby tak zostało przynajmniej do końca września. W okolicy zamku pełno turystów, w tym część wylegujących się na trawie. W drodze powrotnej chcieliśmy wjechać na stare wysypisko na Maślicach, ale dwaj ciecie z ochrony szybko nam to wybili z głowy – wszak muszą pilnować aby nikt śmieci nie ukradł… Zgodnie z niechlubną tradycją wycieczek forumowych Kejt zaliczyła glebę. Zamieszczam link do pliku śladu: ślad w formacie .gdb
Wiatr jak poprzednio, aż nie chce się jeździć. Może czas pomyśleć nad jazdą trasy w drugą strone. Skończy się zapewne na myśleniu, bo od lat jeżdżę zawsze tak samo, a w drugą stronę jakoś mi nie pasuje. Na marginesie SPARTA WROCŁAW - WYBRZEŻE GDAŃSK 49:41