Wystartowałem dziś w 3 etapie OMW w MTBO. Zupełnie nie miałem na to ochoty, ale i tak musiałem się tam pojawić z powodu odbioru dyplomów i medalu, miejsce na podium (1 lub 2 w zależności od wyników konkurentów) zagwarantowałem sobie 2 poprzednimi startami. Tym razem start bez rozeznania terenu, nogi też nie podają, bo ostanio nie jeżdżę.
Mimo wszystko wygrałem dzisiejszy 3 etap. Jechało się źle, dodatkowo psycha siadała. W poprzednich edycjach zawsze ktoś czekał na mnie na mecie. Łapałem się podczas dzisiejszej jazdy, że o tym myślałem, że jadę w jakimś celu na metę. Zaraz jednak uświadamiałem sobie, że dziś tak nie będzie:(
Podsumowując: 1 etap - 2 miejsce 2 etap - 1 miejsce 3 etap - 1 miejsce
Zostałem Mistrzem Wrocławia w MTBO w najsilniejszej kategorii M-20.
Przykro to powiedzieć, ale nie cieszy mnie to:( Takie życie.
Pod wpływem pewnego smsa postanowiłem zmusić siebie i ruszyć się przejechać. Wybór padł na lasy Wilczyńskie. Mimo terenu dalej nie czuję się dobrze na rowerze.
Lasy wilczyńskie, jeziorko w wilczynie gdzie było pełno wędkarzy i letników, do obornik dojechaliśmy przez kowalską górę. Będąc w obornikach nie można było nie wjechać na górę holteia:) Z obornik skierowaliśmy się drogą murzycką do urazu, gdzie postój w porcie był obowiązkowy. Skakanie po pomostach grozi utonięciem:)
wcześniej kątna, później kopalnia kruszywa, nadolice i cmentarz żołnierzy niemieckich. W lesie jacyś ludzie właśnie pakowali skradzine choinki do terenówki... Na leśnym parkingu młodociany dzięcioł cicho stukał w drzewo.