Wzg oraz park grabiszyński. Jadąć ulicą grabiszyńską między drzewami prześwitywały piękne promienie słońca. Na rzeczce pływały sobie kaczuszki nie zważając nawet na masę samochodów przejeżdżających obok mostem. W parku pięknie zielono, drzewa prężą się do góry. Wiaterek wiał, zieleń zieleniała. Szkoda, że tak rzadko człowiek potrafi delektować się całym otaczającym się światem i czerpać z tego przyjemność. Dziękuję za dzisiejszy dzień!
Nie mogłem się zdecydować, aby ruszyć. Ale wygrałem. Nocny Wrocław. Standardowa trasa po wieczornym mieście: milenijka, stadion, leśnica, lotnisko. Przy okazji nie omieszkałem sprawdzić stan nowego asfaltu na ulicy T. i jestem pozytywnie zaskoczony. Wszystko pięknie i równo, nawet progi zwalniające są łagodne, teraz to jest miasto! Chciałbym taki mieć koło siebie, a tu tylko poniemiecka kostka.
Obudził mnie sms z rana z pytaniem czy chcę się przejechać - jasne, że chcę. Z pod wieży ruszyliśmy w kierunku Biestrzykowa, dalej Święta Katarzyna i Groblice. 4,5 km DK94 do Siechnic. Tam wjechaliśmy na WOW (Wrocławską obwodnicę wschodnią) w budowie, nowiutkim, gładkim asfaltem dojechaliśmy do mostu na Odrze na który wjazd strzegła siatka. Ślimak zaprawiony w bojach z ogrodzeniami od razu zaproponował przeprawę dziurą w owej siatce. W połowie mostu pogonił nas ochroniarz, musieliśmy zawrócić. Później wrocław, ostrów tumski (ślub), uniwersytet (też ślub w kościele uniw.), rynek i lody na rynku u Bartona. Puchar borówkowy był pycha.
Dziś padło kilka fajnych cytatów Ślimak: "Muszę zakiśić ogórka", były też lody i coś jeszcze, ale zapomniałem co.
Pogoda piękna, słońce dopisało, oby tak było jak najdłużej. Dzięki A.
Przynajmniej dzień spędziłem w ładnych okolicznościach przyrody z dala od zgiełku miasta, które i tak obecnie jest jak opustoszałe.
Nie będę wyrażał tutaj negatywnych emocji w stosunku do inżynierów Mavica oraz serwisu w Harfie, bo to i tak nic nie da. Po rozebraniu piasty tylniej jedyne co nasuwa się na myśl: to że celowo produkuje się sprzęt tak, żeby posłużył określony czas i trzeba było kupić nowy. Po co montować łożysko ślizgowe za parę zł jak można zamiast niego umieścić element z materiału który ulegnie starciu, co ciekawsze przypadkiem jest on w takim rozmiarze, że nie można go łatwo zastąpić standardowym łożyskiem. (dziwny zbieg okoliczności :) )
Od Harfy dalej będę trzymał się z daleka. Bo to już któryś z kolei raz kiedy się zawiodłem. A ceny powalają na kolana.
Mały przykład: amartyzator kupiłem za połowę tego co chcieli w Harfie, koła ok 300 zł taniej, hamulce też połowę taniej.
Pod wpływem pewnego smsa postanowiłem zmusić siebie i ruszyć się przejechać. Wybór padł na lasy Wilczyńskie. Mimo terenu dalej nie czuję się dobrze na rowerze.
Umówiłem się wczśniej z Asią, że pojedziemy, to nie mogłem zrezygnować. Wybór padł na góry stołowe. Trasa z boguszowa-gorców przez czechy, skalne miasto w Adrspach, aż po drogę 100 zakrętów. Pogoda dopisała, nie padało. Na początku było nam zimno, później można już było jechać na krótko. Widoki robiły wrażenie a zieleń po deszczach oszałamiała kolorem. Asię pokonała kontuzja kolana, więc nie przejechaliśmy całej zaplanowanej trasy. Nic nie szkodzi, zdrowie jest najważniejsze. Konieczna będzie przerwa w jeździe. Mi również odpoczynek od jazdy jest potrzebny. Wizyta w czechach nie mogła się obejść bez zakupu czekolady i piwa pilsner urquell. Dziękuję Ślimaku za ten dzień.
taka sobie skałka w czechach
czeski vlak
malowniczy widok w czechach
góry stołowe
Stanąłem sobie przy bocznej drodze prowadzącej w las za potrzebą tuż przy pociętych pniach czekających na wywózkę. Rozglądam się i co widzę, kamęrę podglądającą mnie. Profesionalne maskowanie robi wrażenie.
Stało się to czego się od dawna podświadomie obawiałem, jazda rowerem przestała sprawiać mi przyjemność, radość. Jest wręcz odwrotnie. Nie widzę w niej celu, sensu i wartości. Chyba przyszedł czas na koniec...