Kątna

Niedziela, 29 listopada 2009 · Komentarze(2)
Kategoria wroc i okolice
ciąg dalszy rozpoznania przed Mini Nocną Masakrą. Dziś w towarzystwie kolegi akitigra. W lesie minęliśmy myśliwych. Błota nie było aż tak dużo, jak nie będzie padać to zapowiada się super impreza. Wracając, koło Odry za lasem smoczym wpakowaliśmy się w straszliwe błoto, całe opony oklejone i problemy z jazdą.
Oby do piątku utrzymała się pogoda.

Sentymentalny masyw Ślęży – Radunia.

Sobota, 28 listopada 2009 · Komentarze(0)
Kategoria góry
Czuję sentyment do rejonu Ślęży, przypomina mi dzieciństwo i m.in. moją pierwszą poważniejszą glebę na czarnym szlaku w drodze na szczyt. Miałem wtedy 4, a może 5 lat. Pogoda była identyczna jak dzisiaj, późna jesień, szaro, pełno liści i śliskie kamienie. Pamiętam, że byłem grubo ubrany. W pewnym momencie wędrówki zonk, potknąłem się i głową wprost na wystający kamień. Guz i siniec na czole był przeogromny, do tego wstrząs mózgu. Co działo się do powrocie do domu, prawdziwa komedia – babcia do mojej mamy :”tobie dziecka nie można powierzyć…, jesteś nieodpowiedzialna…” itd. itd.

Co do wyjazdu to zbiórka 6.20 na Głównym, podejrzewałem wyjazd na Ślężę, ale nie w obie strony rowerem. Następnie night ride przez miasto, o 6.40 było jeszcze zupełnie ciemno. Dojazd do przemiłowa, jakąś dziwnie skomplikowaną trasą:
wro – biestrzyków – suchy dwór – rzeplin – szukalice – galowice – wilczków – kobierzyce – królikowice – pustków żurawski – solna – ręków – nasławice – świątniki – księgnice małe – przemiłów.
Na trasie zaginęły, tzn zostały 2 dziewczyny, oraz 1 chłopak (w dżinsach…). Tempo miejscami było naprawdę fajne. Następnie niebieskim szlakiem na Radunię i zjazd na tąpadła. Tutaj podział grupy, część z prowadzącym ruszyła na szczyt Ślęży, inni na pociąg, ja do wrocławia. W ogóle towarzystwo było jakieś dziś wyjątkowo niechętne, do jazdy oczywiście. Do wrocławia eskortowałem nieznającą trasy dziewczynę z votum teamu. Trasa oczywiście standardowa i ulubiona z jazd szosowych przez gniechowice, małuszów, biskupice, mokronos. Tradycyjnie już kryzys po minięciu autostrady, ale od węzła cesarzowice wiatr w żagle (bo to już prawie wro). Okazało się że dziewczyna z votum teamu, mieszka również na grunwaldzkim 100 m ode mnie. Dziwne, bo mniej więcej znam okolicznych bikerów, a jej nigdy nie widziałem. Na kogoś w koszulce votum teamu na pewno bym zwrócił uwagę.

Podsumowując, wyraźnie czuję gorszą dyspozycję, niż w lecie. Ale czego tu wymagać, jeśli się jeździ raz w tygodniu, a nie codziennie w ciągu przez 3 miesiące.
Na koniec chcę podsumować nowe siodełko: po kilku różnych trasach, mogę powiedzieć że przez pierwszą godzinę jazdy jest super – nie czuć, że się na nim siedzi, później wiadomo komfort spada. Na dłuższych trasach, w terenie daje radę, ale na szosie nie jest za fajnie. Do tej pory po jeździe mam „znieczuloną” pewną część ciała i nie jest to bynajmniej pupa. Może twardsza wkładka w spodenkach na szosę coś pomoże.

Zrobiłem jedną fotkę pod szczytem Raduni, jakość mizerna, ale przynajmniej jest.


Profil trasy:


Ależ się rozpisałem, a to dlatego, że nie chce mi się ruszyć z przed kompa.
Już za 7 dni Mini Nocna Masakra, czyli super atmosfera, noc, świecący księżyc i wilki.
^

Kątna, rozpoznanie przed Mini Nocną Masakrą

Sobota, 21 listopada 2009 · Komentarze(7)
Kategoria wroc i okolice
Wyjątkowo ciepła jesień w tym roku. Dużo ludzi na rowerech dzisiaj spotkałem. W terenie trochę zbłądziłem i nie znalazłem przeprawy przez widawę.
Dwukrotnie mijały mnie quady, wyjątkowo mnie denerwują. Rozjeżdżają lasy, a służba leśna ich nie goni, podobnie jak w KPN i TPN. Ale rowerzystów to straszą mandatami.


Już niedługo:

Standard 2

Niedziela, 15 listopada 2009 · Komentarze(0)
Kategoria wroc
Miałem wybrać się wczoraj, ale za późno wstałem i zrobiło się ciemno. A odespanie tygodnia to rzecz bardzo ważna :) Dzisiaj bardzo ładna pogoda, było mi nawet za ciepło, niepotrzebnie zakładałem ochraniacze na buty. Oby było tak do końca roku. Źle się jeździło, ale czego tu wymagać, jak na rower wsiada się nawet nie co tydzień.

Wojnowice - XC

Sobota, 7 listopada 2009 · Komentarze(1)
Kategoria wroc i okolice
Kolejny wyjazd w ramach kursu rowery górskie. Zbiórka pod najgorszym sklepem i serwisem rowerowym we wrocławiu - Robexem na Kromera. Rano z ust przy oddychaniu leciała para, jakby było poniżej zera. Były ok 2 stopnie. Ruszyliśmy przez milenijkę, w stronę nowego stadionu, następnie przez dobrze mi znany las mokrzański do Wojnowic. Zanim jednak dotarliśmy do pałacu na wodzie popodjeżdżaliśmy sobie raz w górę, raz w dół po okolicznych leśnych pagórkach. Powrót również terenem i ponownie przez las mokrzański, na koniec mała eksploracja lasu pilczyckiego - wąskie ścieżki pełne liści.
Trzema słowami trasę mogę określić błoto, liście i jeszcze raz błoto.
Prowadzący coś dziś nie był w formie, bo tempo nie było za szybkie, porównując z poprzednimi wyjazdami w góry.
Na koniec muszę dodać, że razem z nami jechały 3 dziewczyny, 2 znane z wyjazdu do przesieki i 1 z votum team'u. Niestety ta ostatnia pod koniec trasy zaliczyła przysłowiowy zgon. [tak się kończy niejedzenie na trasie powyżej 2h].

Masyw Ślęży i Raduni

Niedziela, 25 października 2009 · Komentarze(0)
Kategoria góry
Kolejny wyjazd w ramach rowerów górskich.
Start o 6.15 na dworcu pkp. Pociągiem do Mietkowa, a z tamtąd szybki dojazd asfaltem do Sobótki. Kilka minut po 7 rano w powietrzu unosiła się mgła przez którą prześwitywało poranne, jesienne słońce - piękny widok. Na początek wjechaliśmy na Wieżycę. Następnie ostro pod górę, żeby zaraz po tym zjechać do Strzegomian, z tamtąd asfaltem do Będkowic. Powrót w teren i dojazd w okolice przełęczy tąpadła. Na szczyt nie wjażdżaliśmy bo według prowadzącego p. Porosia "leży tam śnieg"...bez komentarza. Dobrze znaną mi trasą zdobyliśmy pobliską Radunię. Zjazd niebieskim szlakiem przez wzgórza olszańskie. Na sam koniec, na wysokości Przemiłowa wraz z kilkoma kolegami nieco zabładziliśmy, tzn niebieski szlak przestał być oznakowany, przynajmniej nie było widać oznaczeń. Prowadzący nie był łaskaw odebrać telefonu, mimo kilku prób dodzwonienia się. Zdecydowaliśmy się dojechać asfaltem do Sobótki, gdzie pod sklepem spotkaliśmy grupę. Większość osób wracała do wrocławia rowerem, jednak jak słyszałem wybrali wraz z prowadzącym trasę przez nasławice, ręków itd. której nie lubię. Ruszyłem więc sam swoją trasą przez rogów sobócki [najlepsze espresso na dolnym śląsku], biskupice podgórne, mokronos. Mimo sporego przewyższenia w nogach jechało mi się wyjątkowo dobrze, trzymałem około 30 km/h. Dopiero za autostradą wiatr w twarz mnie spowolnił.
Wyjątkowo dużo było dziś awarii. Dętek poszło chyba 5, a zerwanych łańcuchów około 4. Na szlakach dużo opadłych liści, a co najgosze mokro. Było bardzo ślisko. Dwa razy Nobby Nic'ki uratowały mnie przed glebą, raz niestety nie dały rady. Na zjeździe hamując ostro przodem i tyłem, przednie koło postawiło mi w poprzek - nie ma szans musiał być tam jakiś kamień. Może gdybmym lżej hamował nic by się nie stało. Przeleciałem przez kierownicę, wstałem i pojechałem dalej.
Na koniec dodam, że wyjatkowo dużo było odcinków, gdzie trzeba było prowadzić rower, więcej niż w przesiece i karpaczu. Niektórzy żartowali, że to nie rowery, tylko turystyka górska.

profil samej trasy, bez odcinka do wrocławia:

Standard 2

Sobota, 24 października 2009 · Komentarze(0)
Kategoria wroc
Pierwszy raz po dłuższej przerwie spowodowanej pogodą i szkołą. Od razu czuć róznicę w jeździe, tzn gorzej się jeździ.

Przesieka, Karpacz

Niedziela, 11 października 2009 · Komentarze(1)
Kategoria góry
Kolejny dzień wyjazdu w ramach kursu rowery górskie.
Najpierw trasa po okolicach Przesieki zachaczając o Karpacz, później zjazd asfaltem do Jeleniej Góry na pociąg. Na szczęście była możliwość zostawienia plecaków w pokojach, więc na trasę ruszylśmy bez zbędnego obciążenia.
Trasa będąca dla mnie kwintesencją kolarstwa górskiego, szutrowe zajzdy, podjazdy pełne korzeni i oczywiście bardzo kamieniste zjazdy, nie obyło się również bez porządnej ilości błota i stromych asfaltów. Pod koniec miałem problemy z wpięciem się w spd z powodu błota oklejającego bloki. Myślełem, że asfalt nie może być bardziej stromy, niż ten na podjeździe pod orła (23%), jednak myliłem się. W przesiece i karpaczu na bocznych drogach nachylenie było powyżej 25% ! - oczywiście nie dałem rady podjechać.
profil trasy:

Trasę mogę podsumować tak: kamienie, większe kamienie i jeszcze raz kamienie.
Muszę przyznać, że przez te 2 dni poprawiłem swoją technikę jazdy w trudnym terenie i gdyby nie grupa, to niektórych zjazdów napewno bym nie zjechał, tylko prowadził.
Zjazd do Jeleniej Góry z Przeieski prowadził fajnymi serpentynami, niestety kropił deszcz i było ślisko, więc trzeba było uważać i hamować.
Na dworcu pełno ludzi czekacjących na pociąg do wrocławia. Pociąg oczywiście ze szklarskiej miał tylko 3 wagony, na szczęście podczepili dodatkowy wagon, do którego się zapakowaliśmy. Jeden przedział zajmowały same rowery.

Madzia razem z Cube'm w nieprzyzwoitej pozycji:

Maraton Ducha Gór - Szklarska Poręba

Sobota, 10 października 2009 · Komentarze(0)
Kategoria góry
Wyjazd w ramach kursu rowery górskie. Z trudem zmieściliśmy się w 16 osób do pociągu, który składał się tylko z 3 wagonów. Przedsionki i przejścia pomiędzy wagonami były zawalone rowerami. Niektórzy ludzie nawet komentowali co sądzą o takiej ilości rowerów. Pociąg dojechał do Szklarskiej Poręby Górnej 45 minut spóźniony. Szybko przemieściliśmy się na miejsce startu maratonu - dolną stację wyciągu na Szrenicę.
Trasa maratonu bardzo mi się podobała.
Najniższy punkt: 430 m n.p.m.
Najwyższy punkt: 860 m n.p.m.

Było kilka ciekawych fragmentów, w tym jeden kamienisty singiel, kilka szutrowych zjazdów też w miarę kamienistych i oczywiście podjazdy, zarówno łagodne jak i strome. Na trasie nie było tłoku, jak to zwykle bywa na innych maratonach, co pozwalało w pełni skupić się na jeździe i podziwianiu terenu.
Po przejechaniu trasy mocno się rozpadało, więc czekając na resztę osób z grupy siedliśmy w knajpie będącej bazą maratonu. Po 1,5 godzinie oczekiwania i telefonicznym zapewnieniu, że dziewczyny cały czas jadą, prowadzący się zdenerwował i ruszyliśmy z powrotem trasą maratonu w stronę przesieki. Po chwili spotkaliśmy jedyne w naszej grupie 2 dziewczyny, które były już mocno zmęczone. Jedna rzuciła rowerem mówiąc, że ma dość. Z mojej strony pełen szacunek za przejechanie trasy. W końcu zdecydowały się na zjazd do asfaltu i pociąg do Wro.
Myśmy ruszyli drogą pod reglami w stronę przesieki. Cały czas padał deszcz, w pewnym momencie ktoś złapał kapcia i baliśmy się, że przed wieczorem nie dojedziemy. Jakoś się udało.
Podsumowując trasy to w większości techniczne kamieniste zjazdy i podjazdy. Dawno nie jeździłem w tak techniocznym i ciekawym terenie.
Na koniec zobaczyliśmy wodospad Podgórnej.
Po dojeździe do ośrodka była możliwość umycia mocno zabłoconych rowerów i oczywiście objad. Okazało się, że dziewczyny z jednym kolegą, który został na mecie maratonu dojechały asfaltem.
Bardzo mnie ucieszyła możliwośc trzymania rowerów w pokojach. Madzia mogła spać niedaleko mnie.

Dworzec Wrocław Główny

Piątek, 9 października 2009 · Komentarze(1)
Kategoria wroc
Po ciemku, wieczorem na dworzec kupić bilet, bo jutro w środku nocy, tzn 5.42 pociąg. Jadę do Szklarskiej Poręby, a stamtąd terenem do Przesieki.
Co ciekawe promocja na przewóz roweru w weekendy za 1 zł trwała do 30 września, a mi udało się kupić bilet w tej promocji mimo, że jest już 9 październik.
Jak to w piątki, korki na drogach o tej godzinie są przepiękne. Ludzie więdną w autach i tracą nerwy.