Pod wpływem pewnego smsa postanowiłem zmusić siebie i ruszyć się przejechać. Wybór padł na lasy Wilczyńskie. Mimo terenu dalej nie czuję się dobrze na rowerze.
Umówiłem się wczśniej z Asią, że pojedziemy, to nie mogłem zrezygnować. Wybór padł na góry stołowe. Trasa z boguszowa-gorców przez czechy, skalne miasto w Adrspach, aż po drogę 100 zakrętów. Pogoda dopisała, nie padało. Na początku było nam zimno, później można już było jechać na krótko. Widoki robiły wrażenie a zieleń po deszczach oszałamiała kolorem. Asię pokonała kontuzja kolana, więc nie przejechaliśmy całej zaplanowanej trasy. Nic nie szkodzi, zdrowie jest najważniejsze. Konieczna będzie przerwa w jeździe. Mi również odpoczynek od jazdy jest potrzebny. Wizyta w czechach nie mogła się obejść bez zakupu czekolady i piwa pilsner urquell. Dziękuję Ślimaku za ten dzień.
taka sobie skałka w czechach
czeski vlak
malowniczy widok w czechach
góry stołowe
Stanąłem sobie przy bocznej drodze prowadzącej w las za potrzebą tuż przy pociętych pniach czekających na wywózkę. Rozglądam się i co widzę, kamęrę podglądającą mnie. Profesionalne maskowanie robi wrażenie.
Stało się to czego się od dawna podświadomie obawiałem, jazda rowerem przestała sprawiać mi przyjemność, radość. Jest wręcz odwrotnie. Nie widzę w niej celu, sensu i wartości. Chyba przyszedł czas na koniec...
Kolejny wyjazd w kotlinę kłodzką. Na początek długi, mocny podjazd 10-14%. 0,5 l wody w schronisku tylko 4 zł. Strach myśleć o innych produktach. Następnie znanymi mi już trasami. W Lądku na rynku życie tętni. To mi się podoba, bo w innch małych miastach bywa smutno. Tam gdzie są ludzie nie jest smutno. Kolejny wyjazd który jechałem za mocno w stosunku do sił. Średnia wyniosła 18,12 km/h co na taką trasę w terenie po górach z min ilością asfaltów to dużo, co z tego jak setki myśli nadal kłębią mi się w głowie. Jazda nie pomogła:(