Od ponad tygodnia nie jeździłem rowerem - sesja daje porządnie w kość, na szczęście to już "ostatnia prosta". Takiego burdelu jak teraz w domu nigdy nie miałem - wymieniają podłogę, w związku z tym wszędzie pełno kurzu. Rower po 1 dniu był cały biały, muszę go przykryć folią. Nie chodzi o ramę, ale o zasyfiony napęd i amortyzator. Już niedługo wakacje...
Wykończony po całym tygodniu nauki, wszak sejsa... Dziś, w SOBOTĘ! na 13 kolokwium z Bi.molki. Głód jazdy robi swoje, prędkość średnia o tym świadczy. Od zlotu ta piosenka nie daje mi spokoju:
Zwykle parada rowerowa odbywała się we wrześniu z okazji dnia bez samochodu, ale w tym roku widać inaczej wymyślili. W przejeździe przez miasto brało udział naprawdę dużo ludzi, większość na makrokeszach, ale zadarzały się też przyzwoite rowery. Jak co roku obecny był facet na szosowym rowerze poziomym. Tempo przejazdu było masakryczne ok 8 km/h. Po godzinie tak wolnej jazdy zaczęły boleć mnie plecy i ręce - wina zbyt niskiej pozycji, która jednakże sprawdza się przy szybkiej jeździe. Wyjątkowo denerwowało mnie dzwonienie dzwonkami, widać ludzie chcieli się wydzwonić za wszystkie czasy. Byli obecni 2 policjanci na motorach, jeden starszy, spasiony z brzuchem (jak on zdaje testy sprawnościowe?), oraz drugi młodszy, to co on wyprawiał, przechodziło ludzkie pojęcie. Jazda tuż obok rowerzystów grubo ponad 50 km/h, jazda po torowisku tramwajowym i najlepsze jazda pod prąd przeciwnym pasem. Co prawda miał włączone sygnały światlne i dźwiękowe, ale zapierniczał nieźle spychająć auta z przeciwka na bok. Dziwić się później doniesieniom, że policjant na motorze zginął na służbie. Nie jesteście świętymi krowami, was przepisy też obowiązują, nawet jadąc na sygnale. Harfa jak zwykle zasponsorowała bodajże 4 rowery będące nagrodami w konkursie, nie ma co się dziwić skąd takie [wysokie!] ceny w harfie skoro co i rusz sponsoruje różne imprezy. Na paradzie była obecna wrocławska ekipa bikestatsa - poznałem po koszulkch z pseudo czerwonymi płomieniami. Wpisuję czas jazdy 1 h, bo z/do domu cisnąłem przez misto około 30km/h.
Dawno nie oglądałem, jak idą pracę przy budowie AOW. Muszę powiedzieć, że podpory estakady są już gotowe, do końca roku estakady przy nowym moście powinny już stać. Straszliwy wiatr towarzyszył mi przez cały czas.
W drodze powrotnej bardzo silny wiatr. Zajrzałem na pergolę zobaczyć nową fontannę, bo jeszcze jej nie widziałem. Trzeba się będzie kiedyś wybrać na wieczorny pokaz. Jak tylko wszedłem do domu od razu zaczął padać deszcz i temperatura spadła do 12 stopni, to się nazywa szczęście.
O 7 musiałem wstać. 7.30 wyjazd ze schroniska. Zostałbym dłużej strzelić jakąś traskę w niedzielę, ale obowiązki na uczeni skutecznie mni zniechęciły. Zjazd ze schroniska na przełęcz sokolą z ciężkim plecakiem niezapomniane przeżycie, skok amortyzatora ustawiony na max, tylni hamulec zaciśnięty maksymalnie jak to było możliwe, aby nie blokować koła. Przedni leciutko, aby nie przelecieć przez kierownicę i pomimo tego co raz szybciej w dół…
Foto cann
Zjazd przez rzeczkę i walim całkiem fajny, była lekka mgła, no i zimno. Na szczęście miałem ochraniacze na buty i czapeczkę pod kask.
Podsumowując zlot był mega, cud, palce lizać. Już nie mogę doczekać się kolejnego.
Rano śniadanie postawiło mnie na nogi. O 10.30 start wszystkich spod schroniska. Foto Kerownik
Na Wielkiej Sowie krótki postój i zjazd na kozie siodło i przełęcz jugowską. Tutaj nastąpił podział na 2 grupy: turystyczną, której trasa okazała się wręcz hardcorowa i sportową. Foto Ecia
Foto Kerownik
Foto miciu
Zdjęcie grupowe: Foto SebekFireman
Czasami (a nawet często) trzeba było prowadzić. Foto SebekFireman
prawdziwy raj Foto miciu
Nie obyło się bez wypadków. Najpierw Kubusiowa w wyniku uślizgnięcia na kamienistym zjeździe rozwaliła sobie kolano (mam nadzieję, że to nic poważnego). Następnie również na zjeździe, a raczej na samym jego końcu wyrósł szlaban. Szeroki szuter, więc cisnęliśmy powyżej 40. Jeden kolega za późno zzauważył szlaban blokujący całą szerkość i wiadomo, za klamki na maxa. Mimo wytracenia prędkości, na sam koniec hamowania przeleciał przez kierownicę - zrobił OTB i wylądował pod szlabanem. Muszę powiedzieć, że wyglądało to groźnie, na pewnien czas stracił przytomność. Na szczęście był w kasku i poza zadrapaniami nic więcej nie wynknęło. W grupie sportowej jak słyszałem kolega Nabiał na pewnym murku zrobił piękne 180. Również bez złamań, tylko kierownica gięta stała się podwójnie gięta. Muszę powiedzieć, że byłem z siebie zadowolony. Pod koniec wycieczki niektóre osoby wyraznie miały dość, a ja byłem całkiem rześki. Jedzenie i picie to podstawa, kolejny raz się o tym przekonałem.
Na koniec dnia odbyło się losowanie nagród. Wygrałem koszulkę zlotową, niestety będzie mi służyć za koszulę nocną, rozmiar XL...
Rano na 7.30 do szkoły, zjęcia skończyłem o 13, a o 13.39 już byłem w pociągu do Wałbrzycha miasto. Trasa do schroniska ładna widokowo, po przyjeździe było mi mało jazdy, więc skoczyłem jeszcze do schroniska sowa. Trasa: wałbrych miasto - jedlina zdrój - olszyniec - jugowice - walim - rzeczka - sokolec - schronisko orzeł - schronisko sowa - schronisko orzeł
profil:
Podjazd z przełęczy sokolej do schroniska orzeł, naprawdę konkretny, max. nachylenie to dokładnie 23,31%!!!. Najniższe przełożenie i spd, nie pomagały. Para w nogach była, ale podnoszenie przodu skutecznie przeszkadzało. Pochwalę się, że całość podjechałem, bez prowadzenia. foto: SebekFireman
Foto z rowerowej bazy podjazdów. 1 dzień zlotu zakończyło ognisko. Wieczorem było bardzo zimno, nawet ciepło od ogniska niewiele pomagało.
Nowe koła po prostu miodzio. Lekkie, małe opory toczenia, no i wygląd. Pojechałem do harfy po magnesik do licznika na płaskie szpruchy, bo starego nie dałem rady zamontować. 14 stopni - w czerwcu - szok! 18 zł w plecy