Jestem bardzo zadowolony z dzisiejszej trasy. Było wszystko, czego potrzeba. Nie zabrakło terenu, technicznych fragmentów, błota, dreszczyku emocji przy przeprawie przez odrę, leśnego singla oraz sprintu na asfalcie.
Za poźno wyjechałem z domu i na więcej brakło czasu.
Dziś Victory Day aka Dien Pobiedy. Żyjąc w dzisiejszej Polsce odnoszę nieodparte wrażenie, że polacy zapominają, kto przywrócił Polsce wolność po II Wojnie Światowej i obronił świat przed faszyzmem. Chwała pobieditielom!
w oddali most rędziński autostradowej obwodnicy wrocławia (122 metry wysokości)
Coś ostatnio (od końca marca) prawie zawsze celem jest jazda w terenie. Ale ja tak mam, jak już zacznę jeździć po szosie, to nie mogę przestać, podobnie jest z terenem. Poziom wody w jeziorku czarna łacha podniósł się nieco i nie dałem rady przejechać po zalanym pomoście.
Start z osiedla malowniczego na leśnicy. Zebrało się tak na oko ponad 100 osób. Już w lesie mokrzańskim organizator pomylił trasę. Koło Wojnowic 2 razy musieiśmy zawracać i zmieniać kierunek, z powodu nieznajomości trasy przez organizatora. Kto jak kto, ale organizator powinien znać trasę maratonu, która jest już wyznaczona (a start za tydzień), są przecież mapy, gps itd. Pozdrawiam leśną babkę z BS, którą spotkałem na objeździe.
Na początek pokonaliśmy parę podjazdów wzgórz trzebnickich. Dalej już płasko, ale pod wiatr. Koło, a raczej przed Dobroszycami stery w rowerze Rafała wyziąneły ducha. Pewnie poszły łożyska, zaczęły skrzypieć i nie dało rady skręcać kierownicą. Taka ostra kierownica, dla odmiany od ostrego koła. Na szczęście do Oleśnicy nie było daleko i można było się przesiąść na PKP. My natomiast pojechaliśmy dalej, przejechaliśmy przez fajny las. Tak na marginesie to w okolicach Oleśnicy w kierunku na Ostrów są całkiem pokaźne lasy. Trzeba będzie się kiedyś wybrać. Ostatnia część trasy na szczęście z wiatrem. Wstąpiłem też na Stadion Olimpijski, gdzie Sparta pokonała Unię Tarnów 59:31 Dzięki Panowie i do następnego.
Pierwsza setka w tym roku. Celem był masyw ślęży, aby poczuć w nogach trochę % na podjeździe. Spotkaliśmy się o 10, znaczy się 9 na stary czas. Pod McDoanaldem przy Factory pojawił się biker81 oraz WrocNam, który odłączył się od nas w Kątach Wr. Dojazd do mietkowa pod wiatr, do sobótki zresztą również. W okoliczach Ślęży zawsze można spotkać rowerzystów, nie inaczej było dzisiaj (większość na szosówkach). Wracając do wrocławia zatrzymaliśmy się w piekarni w rogowie sobóckim (mają tu najlepsze espresso w okolicy wrocławia).