Nie pamiętam nawet kiedy ostatnio jeździłem na oponach 1.0 Z racji, że miałem takową założoną do jazdy na trenarzeże to nie zmieniłem. Polskie drogi zdecydowanie nie są dostosowane do opon 1.0 kolejny raz się o tym przekonałem.
Dawno w nim nie byłem. Okazało się, że ktoś zaorał pole między odrą, a lasem i przejazd przez nie stał się ciekawy. Bród na mokradle nie wysechł, jednak można wreszcie przejść na drugą stroną suchą nogą po workach z piaskiem. Trzy razy przejechałem singlem. Drogi w lesie mocno zarosły od powodzi.
W drodze powrotnej z blizanowic wiatr w twarz. Mimo tego nogi podawały i trzymałem 30 na liczniku. Mogę wreszcie powiedzieć, że jestem w lepszej formie, niż rok temu :)
Nie wiem dlaczego, ale ta muzyka mnie ostatnio prześladuje:
Podjazdy i zajazdy, czyli sama przyjemność. Jak wjechałem do lasu zaczęło lekko kropić, 10 razy podjechałem i zjechałem z tamtejszego wzniesienia. Mimo wiatru jechało się dobrze.
W ciągu dnia przechodziła lekka burza z deszczem. Aby dzień nie był stracony, a więc bez roweru, padła propozycja nocnej jazdy. Lubię jeździć gdy jest ciemno, świat wygląda inaczej, a przy szybszej jeździe pozostaje nutka niepewności co kryje się w ciemnościach i czy zdąży się wyhamować. Tempo mocno rekreacyjne.
Wybrałem się na wysypisko na Maślicach. Dwa lata temu namiętnie trenowałem na nim podjazdy, później postawili zakaz wjazdu, a na szczycie w budzie siedział cieć i pilnował, żeby śmieci nie rozkradli - inaczej nie mogę sobie wytłumaczyć sensu przebywania tam stróża. Po prawie 2 latach dalej to samo, jeszcze więcej szlabanów i informacji o zakazie wjazdu.