Szybki dojazd do lasu, następnie pokręciłem się po nim przez godzinkę. Parę fajnych podjazdów i zjazdów, do tego piaszczyste ścieżki podobnie jak w lesie koło Obornik Śląskich. Na skraju lasu wojskowy teren otoczony płotem z drutem kolczastym. Wszędzie tabliczki zakaz wstępu. Polskie wojsko to śmiech i satyra. Wzięli by się lepiej za pomoc powodzianom, a nie siedzieli i pili w zamkniętych bazach/koszarach.
Podjazdy i zajazdy, czyli sama przyjemność. Jak wjechałem do lasu zaczęło lekko kropić, 10 razy podjechałem i zjechałem z tamtejszego wzniesienia. Mimo wiatru jechało się dobrze.
W ciągu dnia przechodziła lekka burza z deszczem. Aby dzień nie był stracony, a więc bez roweru, padła propozycja nocnej jazdy. Lubię jeździć gdy jest ciemno, świat wygląda inaczej, a przy szybszej jeździe pozostaje nutka niepewności co kryje się w ciemnościach i czy zdąży się wyhamować. Tempo mocno rekreacyjne.
Miała być w komplecie jeszcze Ślęża, ale kolegę pokonała kontuzja kolana. Objazd gozdnicy, podjazd pod schronisko "pod wieżycą", następnie na tąpadła i na radunię. Bardzo lubię trasę przez wzg oleszeńskie. W nocy przeszła potężna burza, było bardzo ślisko. Mokre kamienie i trawa wraz z moim dancing ralphem na tyle to niezbyt dobre połączenie:) W drodze powrotnej nogi podawały i jechało się bardzo dobrze. Średnia na asfalcie w dordze powrotnej do granic wrocłwaia wyniosła 30 km/h.
Jak zwykle pełno błota, komarów i żywej duszy poza wędkarzami. Las ten sprawia wrażenie ponurego i ciemnego. Co najgorsze widać już opadłe liście - idzie jesień :/
Szykuje się dłuższy wyjazd w góry orlickie i stołowe ok. 7-10 dni pod koniec sierpnia. Nieźle się podjarałem na samą myśl, oby tylko doszedł do skutku.
Rano z buta do dziekanatu założyć podanka, oczywiście nic nie załatwiłem, bo jaśniepanie w wakacje przyjmują studentów w godzinach 10-12.
Następnie rowerem na popowice załatwić pewną sprawę. Po wyjściu z domu, koło akademii rolniczej zorientowałem się, że jadę w złą stronę. Miałem jechać przez most milenijny. Przyzwyczajenia robią swoje. Jazda po mieście to tragedia. Co chwilę trzeba stawać na światłach i czekać, kierowcy mijają w odległości dużo mniejszej niż 1 m. Wracając przez osobowicką, jak zwykle już do milenijnego korek, więc ja środkiem. Jakiś baran jadący z przeciwka chamsko skręcił do osi jezdni, pewnie chciał mnie przestraszyć. Żal dupę ściska, że rowerem jest o wiele szybciej, niż autem. Przyhamowałem nieznacznie, nie przestraszył mnie zbytnio, bo po prawej miałem dosyć miejsca, pozatym nie miał prawa przekroczyć linii.