Jutro wyjazd w góry stołowe, więc po ponad miesiącu na slickach przyszedł czas na założenie opon terenowych. Najpierw do rowerowego po okładziny do hamulców spalonych na zjazdach z Pradziada i okolicznych przełęczy. Zdecydowałem się na czerwone Clarks'y. Pierwsze wrażenie na oponach 2.1 po zmianie - szok! Znacznie trudniej się rozpędza, ciężko o wyższe prędkości, za to łatwiej utrzymać osiągniętą prędkość. Jak na złość dziś trafiła się fucha i na 18 musiałem popedałować. Skończyłem o 00.39, w domu byłem o 00.48, na ulicach pusto, za to koło katedry przechadzające się pary. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jechałem w nocy i to bez lamp. Pójdę spać zapewne koło 3, jak zwykle, a jutro o 7.30 wyjazd.
Najpierw na Kiełczów załatwić pewną sprawę, następnie przez Kowale. Cały czas piękny widok Stadionu Olimpijskiego, a dokładniej masztów oświetleniowych. Pierwszy raz ulicą Mydlaną i przejazdem kolejowym po remoncie, nie jechałem tamtędy ze 2 lata! Eh, Stadion...żużel...wspomnienia...
Na mojej ulubionej prostej postawili znak ograniczający prędkość do 30 km/h. Co to da jak buraki o rejestaracjach DOL i DWR nic z tego sobie nie robią. Co raz bardziej mnie to denerwuje, szczególnie gdy mija mnie taki z przeciwka, a droga jest bardzo wąska.
Prawdziwy wysyp niedzielnych rowerzystów i to na szosie.
Dziś na Tour de Pologne jak co roku zresztą już od lat, piękny deszcz, prawdziwy deszcz, nie te parę kropel, które nieraz nazywa się deszczem. Do tradycji i klimatu TdP sprzed lat brakuje tylko LIMONI.