Wyjechałem z domu o 8 rano. Przejazd przez miasto zajął mi trochę czasu. Za Wrocławiem jazdę utrudniał twarzowo-boczny wiatr. Kilometry uciekały w miarę szybko, około 80 km przede mną pojawiły się góry. Dalej do końca trasy raz pod górę, a raz w dół. Paliwo: 1xbaton 0,7 l isostar 0,8 l woda 0,5 l powerade 1,5 l woda 1 l sprite 1xbounty
Autostrada A4
ruch jak widać spory
industrial po drodze, nie ukrywam podobają mi się tego typu instalacje (byle by sprawne)
Spokojna jazda, tak na rozruszanie przed jutrzejszą trasą. Nie zdradzam, co i gdzie, zobaczę jak wyjdzie. Starałem nie przekraczać pulsu 140 i się udało.
Trening MTB w organizowany w ramach akcji "Polska na rowery". Wszystko super, tylko organizatorem jest agora s.a., czyli wydawca gówna wyborczego - gazety nader często mijającej się z prawdą. Po około godzince jezdy złapałem flaka w tylnim kole (kolce jeżyny lub podobne dziadostwo), zanim załatałem dętkę kolegów nie było już na widoku. Zawinąłem się więc do domu. Po około pół godzinie nadeszła burza i porządnie padało. Nie ma tego złego... przynajmniej nie zmokłem.
Na drogach ruch nadal mały. Przez parę kilometrów jechałem razem z parą mieszaną na szosowym tandemie. Mimo większej wagi roweru, nadrabia się oporami aerodynamicznymi. Cisnęli po 30 km/h, oboje oczywiście w spd.
Zaraz po śniadaniu wybrałem się na rower. W mieście prawie pusto. Większość pseudo wrocławian rozjechało się w Polskę na święta do swoich domów. Na wzgórzach trzebnickich ruch bardzo mały. Minąłem ze 4 rowerzystów.