Vive le Tour! Dziś rozpoczął się 98 Tour de France. Trzy tygodniowe święto kolarstwa, najważniejszy wyścig w sezonie.
Pogoda nie zachęcła do wyjazdu, dwa dni wcześniej mocno padało ale cóż trzeba było jechać. Oprócz mojej osoby i koleżanki, z FR.org nikt więcej na miejscu startu się nie pojawił. W pociągu jak zwykle moc atrakcji. Oprócz 2 wstawionych, wulgarnych młodych ludzi wracających jak sądzę z imprezy do domu na wieś, zatrzaśnięte drzwi do przedziału dla podróżnych z większym bagarzem w którym jechaliśmy. Już planowaliśmy jakąś trasę z Międzylesia, czyli stacji końcowej, na szczęście przyszedł konduktor i otworzył drzwi kluczem.
Przez całą trasę przeszkadzał nam mocny wiatr, jedynie zalesione odcinki pozwalały odpocząć. Po opuszczeniu czech, polska przywitała nas przelotnym deszczem. Co ciekawe, parę km dalej było zupełnie sucho, czyli tam nie padało.
Bardzo dobra przejrzystość powietrza, Ślężę widać było jak na dłoni, Góry Sowie również dobrze, zobaczyłem również Śnieżkę, co rzadko się zdarza, wszak to równe 100 km. Szkoda, że nie miałem aparatu ale to zbędny ciężar podczas jazdy.
Jutro rusza 98 Tour de France. Cały rok czekania i to już jutro. Contador wygra, tak jak Giro. Nikt mu nie zagrozi, on nie ma z kim przegrać.
Ponownie minąłem na tej trasie kolarza - byłego szosowca na starej kolarzówce. Mijam go od ładnych paru lat. Będzie już ze 4 lata. Na wiecej nie było czasu, wszak kończy się sesja.
Z okazji kończącego się Święta Wrocławia na miastem przeleciały szumnie zapowiadane 4 F-16. Jankeski złom nie pokazał nic ciekawego, miały być akrobacje, a był zwykły przelot na wysokości co najmniej 500m. Gdzie to czasy, gdy nad Polską można było często zobaczyć ćwiczące dwudzieste dziewiąte, które nawiasem mówiąc, w bezpośredniej walce bez problemu pokonały by amerykańskie F-16.
Musiałem się wyspać. Zanim wstałem, zjadłem, przeglądnąłem newsy była już 17 :) W momencie jak miałem wychodzić na rower zaczęło grzmieć, więc poczekałem. Przeszła potężna burza. Dopiero jak przeschło, pod wieczór ruszyłem na króciutką pętlę wokół Wielkiej Wyspy.
Super trasa, od dawna chciałem ją przejechać tylko, że w przeciwnym kierunku. Łącznie z FR.org jechały nas 3 osoby. Pogoda dopisała, było tylko trochę duszno. Wielkie wyrazy podziwu i uznania należą się koleżance, która swoją jazdą zarówno po górę, jak w dół zawstydziła by niejednego użytkownika FR.org Jeśli chodzi o trasę to najlepiej wyrażą ją 2 magiczne liczby: 100 km i 2000 m przewyższenia do tego góry wałbrzyskie, kamienne, sowie i bardzkie. Na trasie minęliśmy łącznie mniej więcej 10 rowerzystów, jeden z nich podzielił się informacją o extra szlaku z przełęczy woliborskiej na przełęcz srebrną - nie mogliśmy nie sprawdzić.