Dla urozmaicenia pora przypomnieć sobie zeszłoroczne eskapady z cyklu opencaching'u w innych częściach miasta. Mimo jazdy późnym popołudniem ruch na ulicach duży. Co tu dużo mówić, jazda w mieście to męczarnia. Jak jadę jezdnią co chwile światła i zawsze czerwone. Tam gdzie ulica w miarę równa, to obok ścieżka rowerowa po której niestety trzeba jechać, a na niej co 50 metrów krawężniki bocznych ulic 2 centymetrowe, normalnie brak słów. Jedynie park brochowski i południowy jak zawsze piękne, pełno zieleni, woda, fontanny, aż chce się żyć.
Rano padał deszcz, było ślisko, parę razy mało nie wywinąłem orła.
"Oficjalna" legenda o Smoku Strachocie:
"Dawno, dawno temu, straszny potwór zamieszkał w Strachocińskim Lesie. Łbem uzbrojonym w potężne zęby sięgał ponad konary drzew, a wielki tułów wspierał na olbrzymim jaszczurczym ogonie. Na skraju lasu, przy "Czosnkowej łące" biło źródełko, którego woda zbierała się w studni, jednak ludzie tej wody nie czerpali gdyż obawiali się smoka, który porywał owce i bydło, a i człowiekiem nie pogardził. Nazywano go Strachota, bo mieszkańcy pobliskiej wsi bali się wieczorami wychodzić z domów. Trwało to wiele lat. Sąsiedzi z odleglejszych wiosek drwili z bojaźliwych chłopów i nazywali ich Strachocice. Z tego określenia powstała dzisiejsza nazwa miejscowości. Miarka się przebrała, gdy pewnego razu zginął syn sołtysa - Johann. Zastraszeni mieszkańcy Strachocic postanowili zgładzić potwora. Niełatwo było jednak znaleźć śmiałka, który podjąłby się wykonania tego trudnego zadania, wszyscy bardzo się bali. Pewnego dnia do wsi przywędrował młody chłopak o imieniu Konrad, żądny przygód i sławy. Postanowił ruszyć na nierówny bój. Od mieszkańców wsi dowiedział się, że Strachota mieszka w trudno dostępnym miejscu w lesie, opodal wsi. Długo wędrował ciemnym, gęstym, ponurym borem, aż wreszcie dotarł do maleńkiego źródełka, z którego tryskała zaczarowana woda, dająca smokowi ogromną siłę. Zmęczony wędrówką Konrad pochylił się nad zdrojem i zaczął łapczywie pić. Nie wiedział, że w pobliżu drzemie smok, który, słysząc podejrzany szelest - obudził się. Nie zdążył jednak przeszkodzić spragnionemu wędrowcowi, na którego spłynęła już moc zaczarowanej, źródlanej wody. Po długiej i ciężkiej walce, pozbawiony czarodziejskiej mocy smok, uciekł w głąb gęstego i ciemnego lasu. Zmęczony, osłabiony i głodny, najadł się trujących grzybów i padł, a zdradliwe bagna wciągnęły go w swą głębię. Pogromca smoka został przez Księcia Śląskiego pasowany na rycerza i w nagrodę otrzymał Las Strachociński wraz z osadą przy Smoczej Studni, gdzie zbudował zamek. Od tego czasu zaczęto go zwać Konradem "Draco" Strachotą de Silva (z lasu). W swoim zamku dożył sędziwego wieku, dochowując się czterech córek Milczy, Stanki, Pauliny Magdaleny oraz syna Henryka, który - jak mówią podania - stał się jednym z najsłynniejszych rycerzy Ziemi Śląskiej. Stary zamek Strachotów na przestrzeni wieków uległ zniszczeniu, a bagno, do którego wpadł otruty smok porosło oczeretami. Dzisiaj już tylko nieliczni ludzie wiedzą gdzie w Lesie Strachocińskim znajduje się zaczarowane źródełko, które jeszcze teraz każdemu, kto je znajdzie i napije się z niego wody, daje mądrość, odwagę i siłę."
Do rowerowego po dętkę, mam dość łatania po 5 razy jednej dętki. Kpiny, w sklepie nie mieli dętki do opon szosowych. Skoczyłbym do innego, ale była już 14 (w sobote).
W celu zakupu opony treningowej - oczywiście Kenda. Obskoczyłem 3 rwerowe-nigdzie nie mieli, już miałem wracać ale myślę podjadę jeszcze na Olszewskiego i to był strzał w dziesiątkę. Dawno nie jeździełem przez miasto w godzinach szczytu i powiem: koszmar! Gorąco, korki, światła, przechodnie, baby z psami...