Zamek w Mosznej z FR.org
Sobota, 29 maja 2010
· Komentarze(7)
Kategoria szosa
Wybór na dłuższą trasę szosową padł na zamek w Mosznej. Pogoda przez cały dzień idealna. Z Wrocławia do Oławy dojazd mimo nie zbyt dużego ruchu nie przyjemny – nie lubię tej drogi, mimo znośnej nawierzchni. Pozostała część trasy do zamku bardzo fajnymi asfaltami o małym ruchu. Na trasie trochę czasu straciliśmy na wymianę 2 dętek pękniętych przy wentylu (presta…). Tempo w tamtą stronę średniawe, bo jeden kolega miał problem z kolanami.
Zamek piękny! Jakbym zobaczył zdjęcie, w życiu nie powiedziałbym, że znajduje się w Polsce. Prędzej francuskie Chateau, do których mam słabość. Wjazd na teren zamku kosztował 5 zł! – decyzja tylko jedna, oglądamy zza płotu. Po godzince odpoczynku i browarze ruszyliśmy z powrotem. Zamiast wracać tą samą trasą ruszyliśmy do Opola i stamtąd do Wrocławia (z decyzjami grupy się nie dyskutuje). Opole spodobało mi się, podobnie jak we Wrocławiu, jest trochę mostów, Odra, jej kanały oraz śluzy. W drodze powrotnej nastąpił mały konflikt interesów, tzn, koledzy mimo wiatru w twarz i dystansu >110 km w nogach, cisnęli 27-30 km/h – pełen szacunek. Gdybym jechał sam pewnie wlókłbym się w takim wypadku max 25. [Co raz bardziej myślę na zakupem szosówki, jedyny problem to finanse, bo trzeba dać min te 3k, żeby rower sprawiał przyjemność z jady.]
Było ciężko, bolały plecy, ręce i pupa. W drodze powrotnej cały czas walka z samym sobą, dotrzymać tempa kolegą, jechać dalej. Na długo zapamiętam tabliczkę Brzeg 15 km. Dobra, myślę pół godziny i jesteśmy. Po pewnym czasie jazdy spoglądam na zegarek i nie mogę zrozumieć, że minęło dopiero 10 min, a mi wydaje się, że prawie cała wieczność.
…
Ale najważniejsze jest to, że magiczna 200 została dziś przekroczona.
Wielki dzięki Panowie za wyjazd.
i fotka madzi:
[/url]
Zamek piękny! Jakbym zobaczył zdjęcie, w życiu nie powiedziałbym, że znajduje się w Polsce. Prędzej francuskie Chateau, do których mam słabość. Wjazd na teren zamku kosztował 5 zł! – decyzja tylko jedna, oglądamy zza płotu. Po godzince odpoczynku i browarze ruszyliśmy z powrotem. Zamiast wracać tą samą trasą ruszyliśmy do Opola i stamtąd do Wrocławia (z decyzjami grupy się nie dyskutuje). Opole spodobało mi się, podobnie jak we Wrocławiu, jest trochę mostów, Odra, jej kanały oraz śluzy. W drodze powrotnej nastąpił mały konflikt interesów, tzn, koledzy mimo wiatru w twarz i dystansu >110 km w nogach, cisnęli 27-30 km/h – pełen szacunek. Gdybym jechał sam pewnie wlókłbym się w takim wypadku max 25. [Co raz bardziej myślę na zakupem szosówki, jedyny problem to finanse, bo trzeba dać min te 3k, żeby rower sprawiał przyjemność z jady.]
Było ciężko, bolały plecy, ręce i pupa. W drodze powrotnej cały czas walka z samym sobą, dotrzymać tempa kolegą, jechać dalej. Na długo zapamiętam tabliczkę Brzeg 15 km. Dobra, myślę pół godziny i jesteśmy. Po pewnym czasie jazdy spoglądam na zegarek i nie mogę zrozumieć, że minęło dopiero 10 min, a mi wydaje się, że prawie cała wieczność.
…
Ale najważniejsze jest to, że magiczna 200 została dziś przekroczona.
Wielki dzięki Panowie za wyjazd.
i fotka madzi:
[/url]